Przewodnik metodyczny

Odczytanie historii z podręcznika

Na początku 1939 roku skończyłem 15 lat. Mieszkałem wtedy tylko z mamą i siostrami w małej wiosce niedaleko Tarnowa. Tata umarł kilka lat wcześniej na gruźlicę. Cały ciężar utrzymania rodziny właściwie spoczywał tylko na mnie. Pracowałem od świtu do nocy, żeby tylko mama i siostry nie były głodne. Lepiej czy gorzej, ale sobie radziliśmy.
Niestety we wrześniu wybuchła wojna. Wszyscy znajomi mówili, żebym uciekał, bo Niemcy wszystkich mężczyzn biorą w niewolę i potem wysyłają do obozu. Nie chciałem zostawić rodziny, ale nie było wyjścia. Do małego plecaka wziąłem tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy i poszedłem się pożegnać. Mama miała łzy w oczach, przytuliła mnie mocno, zrobiła krzyżyk na czole, popatrzyła mi w oczy i powiedziała: „Musisz mi obiecać, że wrócisz. Obiecaj!”. „Obiecuję” – powiedziałem – „wrócę na pewno”.
Długo wędrowałem. Najpierw na wschód, potem na południe i znowu na wschód. W 1943 roku wstąpiłem do armii generała Andersa. Razem z nią przeszedłem tysiące kilometrów. Koniec wojny zastał mnie we Włoszech i mogłem tam zostać na stałe. Wielu mi tak właśnie radziło, przestrzegając przed komunistami, którzy w Polsce przejęli władzę. Postanowiłem jednak wracać, bo przecież obiecałem mamie.
Po kilku miesiącach tułaczki dotarłem do mojej rodzinnej wioski. Stanąłem przed drzwiami rodzinnego domu i bałem się zapukać, bo przez te wszystkie lata nie miałem żadnej wiadomości od rodziny. Nagle drzwi się otworzyły i zobaczyłem mamę. Postarzała się i posiwiała, ale to była ona. Rzuciłem się jej na szyję głośno szlochając. Przytuliła mnie mocno i powiedziała: „Mówili, że zginąłeś, ale ja wiedziałam, że wrócisz. Przecież codziennie mówiłam za ciebie różaniec”.

WSTECZ DALEJ