Przewodnik metodyczny

Opowiadanie pewnej historii przez katechetę

W latach 80-tych dwudziestego wieku, rząd amerykański ogłosił konkurs, którego zwycięzca miał polecieć w kosmos na pokładzie promu kosmicznego. Do tego konkursu zgłosiło się ponad 60 tysięcy chętnych. Wśród nich był ubogi nauczyciel ze stanu Teksas, którego życiową pasją były loty kosmiczne. Nie miał on jednak wystarczających środków, aby wykupić sobie lot w kosmos, jak zrobili to niektórzy milionerzy. Rządowy konkurs był więc dla niego jedyną szansą na to, aby spełnić życiowe marzenie. Człowiek ten był także bardzo religijny, dużo się modlił i co niedziela chodził do kościoła. Modlił się także bardzo o to, aby to właśnie on wygrał konkurs i mógł polecieć w przestrzeń kosmiczną. Pierwszym etapem konkursu były badania lekarskie, gdyż był to podstawowy warunek dla astronautów. Bardzo się modlił, żeby Pan Bóg pozwolił mu pomyślnie przejść skomplikowane badania lekarskie. Okazało się, że ponad 80% chętnych odpadło w czasie badań, ale on przeszedł je pomyślnie. Był bardzo wdzięczny Bogu, że wysłuchał jego prośby. Potem przechodził kolejne etapy selekcji i coraz gorliwiej się modlił, bo od spełnienia jego życiowego marzenia pozostał tylko jeden krok. Zakwalifikował się do grupy 10 osób, które razem z astronautami przygotowywały się do lotu. Wszyscy mieli być gotowi i w ostatniej chwili miała zostać podjęta decyzja kto z tej grupy poleci. Ten biedny nauczyciel z Teksasu, kiedy widział, że jest bardzo blisko od spełnienia największej pasji swojego życia coraz bardziej prosił Pana Boga, aby to jego wybrali i aby mógł polecieć w kosmos. Wiele godzin spędzał na modlitwie mówiąc: „Panie Boże, spraw, aby to mnie wybrano. Tyle już przeszedłem i teraz nie możesz mnie nie wysłuchać. Jest tak blisko…”. Okazało się jednak, że wybór padł na innego uczestnika konkursu – kobietę. To ona miała wraz z profesjonalną załogą promu polecieć w kosmos na kilkudniową misję. Kiedy nauczyciel dowiedział się, że go nie wybrano załamał się. Miał ogromne pretensje do komisji, która dokonywała wyboru, ale największe pretensje miał do Pana Boga. Krzyczał w rozpaczy: „Dlaczego mnie nie wysłuchałeś?! Tak Cię błagałem i było tak blisko”. Nie chciał nikogo oglądać, zamknął się w domu i pogrążył się w rozpaczy. Nie mógł jednak odmówić sobie obejrzenia w telewizji startu tego promu. Był 28 stycznia 1986 roku. Włączył telewizor i zobaczył stojący na wyrzutni prom kosmiczny „Chalanger” (czyt: Czelendżer). Rozpoczęło się odliczanie ostatnich sekund do startu a jego ogarnął jeszcze większy żal do Boga i mówił: „Ja tam mogłem być…. Dlaczego nie pozwoliłeś mi spełnić największego marzenia mojego życia. Tak bardzo Cię prosiłem…”.
Odliczanie się skończyło i prom wystartował, ale jego lot trwał zaledwie 73 sekundy, bo eksplodował w powietrzu. Zginęła cała 7-osobowa załoga.
Nauczyciel z przerażeniem obserwował to, co się działo a chwilę potem upadł na kolana krzycząc: „Boże, dziękuję Ci, że mnie nie wysłuchałeś!!!”.
(zasłyszane)

WSTECZ DALEJ