Przewodnik metodyczny

Odczytanie historii z podręcznika

...Święta to dla mnie dni szczególnie ciężkie, dni pracy. Pamiętam, że wróciłem po pracy do domu o 15.30. Kiedy tylko usiadłem przy stole i zabrałem się do jedzenia, zadzwonił telefon. Żona powiedziała: "Proszę, nie odbieraj, przecież jest święto". Odbieram jednak i słyszę, że szuka mnie pilnie sekretarz Papieża. Przekazują słuchawkę arcybiskupowi Dziwiszowi. Prosi, żebym przyszedł. Zakładam marynarkę, wybiegam, wchodzę do apartamentu, potem do kaplicy. I tam widzę sytuację niezwykłą - Ojciec Święty klęczy przy wózku inwalidzkim, na którym siedzi młody, mniej więcej 28-letni mężczyzna... Chłopak był bardzo chory, wyglądał jak szkielet. Mógł ważyć około 30 kilogramów, sama skóra i kości. Tylko jego oczy były ogromne. Kiedy spytałem, co się dzieje, powiedziano mi, że młody człowiek pochodzi z niewielkiej miejscowości niedaleko Brescii, z bardzo ubogiej rodziny, i że jego sąsiedzi złożyli się na bilet lotniczy, ponieważ jego marzeniem było spotkanie przed śmiercią Papieża. Kiedy dotarli do Bazyliki Świętego Piotra, rodzina chłopca doprowadziła wózek do Spiżowej Bramy i poprosiła o spotkanie z Ojcem Świętym. Gwardia szwajcarska powiedziała, że to bardzo trudne, ponieważ nie złożyli wcześniej żadnego wniosku, żadnego podania, że są przeszkody związane z bezpieczeństwem, protokołem itd. Tak czy inaczej, po pewnym czasie Szwajcarzy zrozumieli, że jest to sytuacja wyjątkowa, zadzwonili do arcybiskupa Stanisława i powiedzieli mu, co się dzieje. I Dziwisz natychmiast polecił, żeby wnieść chłopca na górę. Wniesiono go, było z nim pięć osób. Ojciec Święty przyjął ich w kaplicy i w chwili, kiedy tam wszedłem, właśnie się modlili.
Była to niezwykle wzruszająca scena. Ojciec Święty klęczał tak, modląc się i trzymając chłopca za rękę, jeszcze około 20 minut. Następnie wstał, objął go, pobłogosławił, potem rozpiął swoją białą szatę, zdjął łańcuszek i nałożył na szyję chłopca, po czym znów go pogłaskał i pocałował. W chwili gdy miał się oddalić, chłopak chwycił Go za rękę i powiedział: „Ojcze Święty, dziękuję. Był to najpiękniejszy dzień mojego życia. Mogę powiedzieć jedynie »dziękuję«. Do zobaczenia w raju”. Nie był zrozpaczony, uśmiechał się, jak gdyby szedł na inne spotkanie, jeszcze piękniejsze. Zanim chłopiec z rodziną odeszli, zakonnice przygotowały dla nich woreczek z pożywieniem. I poszli sobie. Dwa dni później chłopiec umarł.
Możesz spytać: "Cóż w tym jest cudownego, skoro chłopiec nie wyzdrowiał?". A jednak to był dla mnie cud - cud jedności i miłosierdzia. W tym momencie chłopiec poczuł się wolny, miał odwagę stanąć przed obliczem śmierci w sposób najbardziej godny z możliwych. […]
Cyt. za: http://www.jp2w.pl/pl/27312/0/Do_zobaczenia_w_raju.html

WSTECZ DALEJ