Przewodnik metodyczny

Odczytanie świadectwa z podręcznika

Wywoływałam awantury z byle powodu a kiedy dochodziło do kłótni nie potrafiłam się szybko wyciszyć i przeradzało się to w prawdziwe piekło. Po jednej z takich kłótni do dziś mam pamiątkę. Jest nią blizna na przedramieniu, za którą mogę podziękować sama sobie. Kiedy po jednej z awantur mama chciała wejść do kuchni, żeby ze mną porozmawiać ja w swojej furii trzasnęłam przed nią szklanymi drzwiami i odłamek szkła przeciął mi rękę. Nie obyło się bez szwów i bez kolejnego powodu do obwiniania tej niewinnej osoby za to co się stało. Znęcałam się psychicznie nad jedyną osobą, którą tak naprawdę kochałam i o którą tak bardzo się bałam, i zdawałam sobie z tego sprawę, ale nie potrafiłam powstrzymać tego "koła zła", które toczyło się coraz szybciej niszcząc wszystko po drodze a najbardziej mnie samą. Przestałam chodzić do kościoła […]. Moja mama próbowała mnie zmienić, ale nadaremnie. Lata mijały. Tata zaczął bardzo ciężko chorować a mama zajmowała się nim czule jak najlepszym przyjacielem. Kiedy tata umarł trudno powiedzieć, co czułam.....chyba nic (jego nałóg nigdy nie pozwolił nam się do siebie zbliżyć).
Nadal nie chodziłam do kościoła, zapomniałam już jak wygląda spowiedź i nadal byłam agresywna wobec mamy i wykorzystywałam ją jak tylko mogłam (to ona gotowała, robiła zakupy, chodziła wokół mnie a ja nie kiwnęłam nawet palcem żeby jej pomóc).
> Aż któregoś dnia mama po powrocie od lekarza dowiedziała, że ma raka macicy. Zaczęłam podtrzymywać ją na duchu mówiąc i wierząc że wszystko będzie dobrze że wyjdzie z tego jak tyle innych osób (nawet sobie nie zdawałam sprawy z powagi sytuacji). Mama dużo się modliła przez całe swoje życie, ale w chorobie jeszcze więcej i nigdy się nie poddała. Nigdy nie straciła pogody ducha czy poczucia humoru. […] Późnej już było tylko gorzej. Szpital (kolejny raz), wózek inwalidzki, którym woziłam mamę po oddziale aż do dnia w którym dostała krwotoku i w ciągu 2 dni zmarła. […]
Po wielkim bólu jaki przeżyłam i wciąż go przeżywam (bo ciężko jest zapomnieć i sobie wybaczyć) otworzyły mi się oczy (i pomimo utraty jedynej osoby, którą miałam u swego boku, która mnie wychowała a której nie potrafiłam okazać wdzięczność i szacunku kiedy żył) i zaczęłam powoli wychodzić z bagna w jakim była moja dusza. […] Od tego momentu coraz bardziej zaczęłam się zbliżać do Boga zdając sobie sprawę z moich win i grzechów, i borykając się z ogromnymi wyrzutami sumienia. […] Wiem, że moje nawrócenie zawdzięczam również w dużej mierze modlitwom mojej mamy, która modliła się za mnie za życia jak i po śmierci i jestem jej z całego serca za to wdzięczna.
(http://adonai.pl/swiadectwa/drukuj.php?id-119)

WSTECZ DALEJ