Przewodnik metodyczny

2. Odczytanie opowiadania z katechizmu

Było późne sobotnie popołudnie. Jeszcze wczoraj było oczywiste, że Iza spędzi je razem z Julką – w kinie. Tymczasem zamiast w sali kinowej tkwiła w gabinecie lekarskim z poparzoną dłonią.

– Jak to się stało? – spytała pielęgniarka.

Iza spuściła wzrok. Było jej wstyd. Jej mama była z zawodu chemikiem i miała w domu różne preparaty chemiczne. Pozwalała czasami Izie, która także była „zakochana w chemii”, robić proste doświadczenia. Tak było również dzisiaj. Iza siedziała w kuchni, łącząc płyny i proszki z różnych fiolek. Znała wszystkie substancje jakich używała i wiedziała, że nic złego nie ma prawa się stać, a do tego miała przednią zabawę. Okazało się jednak, że bezpiecznie było w kuchennym laboratorium tylko do czasu, gdy nie było w nim kolegi jej brata.

– A co jest w tej buteleczce? – spytał wchodząc do kuchni i pokazując palcem w stronę półki z odczynnikami.

– Nie wiem – odparła Iza. Tej butelki pod żadnym pozorem nie wolno mi ruszać. To jakiś silny preparat, tylko mama wie jak się z nim obchodzić.

– E tam! – zaśmiał się kolega. – Pewnie jest tam coś, co daje naprawdę fajne efekty. Może po prostu jest drogie i twoja mama nie chce, żebyś to marnowała „dla zabawy”.

Iza zastanowiła się chwilę. Prawie nie znała tego chłopaka, ale był starszy, a to co mówił zdawało się mieć sens. Była coraz bardziej ciekawa. A co, jeśli on ma rację? Jak niezwykłe doświadczenia można by zrobić z substancją z tej tajemniczej butelki? Przyjrzała się jej dokładniej i odkryła, że płyn w środku miał niesamowity, purpurowy odcień. Wezmę tylko odrobinę – pomyślała i wyjęła korek. Wylała kilka kropli do fiolki, którą trzymała w dłoni. Natychmiast nastąpił syk i żrące opary uniosły się w górę, parząc jej rękę.

– I ty uwierzyłaś chłopakowi, którego widziałaś pierwszy raz w życiu, a nie swojej mamie? – zdziwiła się pielęgniarka, kiedy Iza opowiedziała jej całą historię.

– Sama tego nie rozumiem – odrzekła dziewczyna. – Przecież nigdy nie zdarzyło się, żeby mama odmówiła mi czegokolwiek, jeśli to było dobre. Najbardziej mi głupio z tego powodu, że mama żałowała mnie jeszcze i musiała zawieźć tutaj. A przecież sprawiłam jej przykrość, nie ufając jej słowom i zabrałam popołudnie, które planowała spędzić z niewidzianą od lat koleżanką ze studiów.

WSTECZ DALEJ